Strony

piątek, 4 maja 2012

I always remember.

Po wczorajszym schrzanieniu piosenki na akademii zostało mi tylko zrobić sobie operację plastyczną i wyjechać z kraju... "
 Tak wiele zawdzięczam temu miejscu. Tyle wspomnień, tych lepszych i gorszych, ale na swój sposób niepowtarzalnych i magicznych. Tyle poznanych ludzi, z którymi nie można było się nudzić. Co roku, możliwość spędzenia tam tych upływających w błyskawicznym tempie trzech wakacyjnych tygodni, których łącznie udało mi się spędzić piętnaście. W tym roku mogłam spędzić jeszcze 3 dodatkowe i ostatnie, ale zrezygnowałam. Co roku, od 2007r wybierałam się tam,by po prostu wyrwać się z domu. Taki mały raj na ziemi. Zawsze tak trudno było mi stamtąd wyjechać. Zawsze łzy rozpaczy. Zawsze obiecywanie sobie spotkania za rok, utrzymania kontaktu, by kilka dni po powrocie do domu o sobie zapomnieć. Rok 2011, który był najlepszy a zarazem najgorszy. Gdy poznacie kogoś wcześniej i z całych sił prosicie by za rok znów spotkać tą osobę. To rozczarowanie, gdy okazuje się, że jednak ten ktoś nie jedzie. Jednak, po kilku dniach radość której nie da się opisać słowami, bo jednak ta osoba dołączy do reszty koloni. Ten moment, gdy czekając na zameldowanie ta osoba na twój widok aż podskakuje, a po chwili rzuca się na szyje. Po 3 tygodniach znów nadchodzi czas rozstania.  Pomyślcie.. Łatwo było by wam pożegnać najlepszego przyjaciela? Nie wiedząc kiedy ponownie go ujrzycie.  Gdy nie chcecie wsiąść do swojego autokaru, tylko stoicie i przytulacie się, chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Kierowca się niecierpliwi, wychowawcy rozrywają was i prowadzą do autokaru. Ostatnie spojrzenie i.. koniec.. Nie ma już wychowawców, nie ma przyjaciela..

4 komentarze: